Ogłoszenia parafialne
Biker: Mateusz (mattik) z miasteczka Wrocław / Lubin.
-> Mam przejechane 49302.85 km
-> W tym ok. 1736.50 km w terenie.
-> Jeżdżę z prędkością średnią
20.70 km/h i będzie lepsza :)
-> Maks. prędk. śr. 26.17 km/h
-> Maks. prędkość 68.39 km/h
-> Maks. dystans dzienny 329.11km przejechane w czasie 14:34h
-> Przebitych dętek - 13 razy
-> Upadków przez wpięte bloki -
7 razy
-> Powyżej 100km - 90 razy
-> Powyżej 200km - 9 razy
-> Powyżej 300km - 1 razy
Szczegóły w batonach i blogu ;) Jeszcze więcej w profilu.
Tak się jeździło:
Retrospekcja zdjęć
Wykres roczny
- DST 118.15km
- Teren 5.00km
- Czas 05:47
- VAVG 20.43km/h
- VMAX 45.92km/h
- Temperatura 20.0°C
- HRmax 180 ( 93%)
- HRavg 149 ( 77%)
- Kalorie 5384kcal
- Sprzęt Author Solution 2008 (Old)
Wrocław - Lubin 118km
Niedziela, 28 sierpnia 2011 · dodano: 31.08.2011 | Komentarze 0
Wycieczka do rodzinnego Lubina była planowana od dość dawna, ale ciągle coś stało na przeszkodzie. W końcu się udało. Pobudka o 7.00 rano, za oknem ładna pogoda, wg. prognozy ma być 20 stopni, bez deszczu z lekkim wiaterkiem. Na rower pogoda idealna. Śniadanio-obiad, ciepła herbatka, pakowanie manetków i możemy jechać.
Przed wyjazdem z Wrocławia wizyta na stacji paliw dopompować koła.
Za nawigacje podczas wycieczki służył mi własnej roboty, odporny na warunki atmosferyczne, wytrzymały, wielokrotnego użytku "mapnik" z wypisanymi nazwami miejscowości oraz drobnymi wskazówkami. W trudniejszym terenie do nawigacji służył moduł GPS i komórka :)
Na trasie szybko okazało się że lekki wiatr wcale nie jest taki lekki i jako że wieje w twarz skutecznie mnie hamuje, ale trzeba jechać bo nie ma odwrotu.
Kościół parafialny pod wezwaniem św. Anny w Ramułtowicach.
Tutaj troszkę inne ujęcie..
W Budziszowie moja uwagę przykuł niezwykłej urody, duży,murowany przystanek. O wiele lepszy niż szklane mini wiaty w mieście o pojemności 4 osób (2 siedzące + 2 stojące)..
Pierwsza przerwa śniadaniowo-regeneracyjna za Rakoszycami.
Parafia Rzymsko-Katolicka p.w. Św. Marcina w Kulinie.
W Malczycach, na 67 kilometrze trasy, zatrzymał mnie przejazd kolejowy. Spokojnie odczekałem przejazd dwóch pociągów i pognałem dalej jako że z górki.
Trasa z Mierzowic do Wielowsi, jak się okazało, przebiegała przez pola oraz spory odcinek w lesie. Po ostatnich burzach narobiły się tam sporej wielkości kałuże utrudniające lub wręcz uniemożliwiające przejazd. Część kałuż przejeżdżam rowerem spokojnie ale pewnie, pozostałe próbuje obejść bokiem drogi, wszędzie mokro i grząsko..
Wyjeżdżając z lasu cieszę się jak dziecko, że to już koniec. W oddali widzę dachy domów - cywilizacja! ;)
Błotna kąpiel nie służy napędowi w rowerze. Po wyschnięciu napęd skrzypi a całość chodzi strasznie opornie.
Przed Niemstowem wybiła mi druga w życiu przejechana "setka" na rowerze.
Po 6 godzinach i 38 minutach docieram do domu. Wreszcie w domu. Rower jutro idzie do mycia i smarowania bo nie da się jechać.
HRzone - 17%
Przed wyjazdem z Wrocławia wizyta na stacji paliw dopompować koła.
Za nawigacje podczas wycieczki służył mi własnej roboty, odporny na warunki atmosferyczne, wytrzymały, wielokrotnego użytku "mapnik" z wypisanymi nazwami miejscowości oraz drobnymi wskazówkami. W trudniejszym terenie do nawigacji służył moduł GPS i komórka :)
Nawigacja rowerowa© mattik
Kolaż z miejscowości nr 1© mattik
Na trasie szybko okazało się że lekki wiatr wcale nie jest taki lekki i jako że wieje w twarz skutecznie mnie hamuje, ale trzeba jechać bo nie ma odwrotu.
Kościół parafialny pod wezwaniem św. Anny w Ramułtowicach.
Kościół św. Anny© mattik
Tutaj troszkę inne ujęcie..
Ramułtowice - kościół parafialny© mattik
W Budziszowie moja uwagę przykuł niezwykłej urody, duży,murowany przystanek. O wiele lepszy niż szklane mini wiaty w mieście o pojemności 4 osób (2 siedzące + 2 stojące)..
Murowany przystanek© mattik
Pierwsza przerwa śniadaniowo-regeneracyjna za Rakoszycami.
Przerwa śniadaniowa© mattik
Rower padł z wycieńczenia.. ;)© mattik
Kolaż z miejscowości nr 2© mattik
Parafia Rzymsko-Katolicka p.w. Św. Marcina w Kulinie.
Kościół p.w. św. Marcina w Kulinie© mattik
Kościół w Kulinie© mattik
W Malczycach, na 67 kilometrze trasy, zatrzymał mnie przejazd kolejowy. Spokojnie odczekałem przejazd dwóch pociągów i pognałem dalej jako że z górki.
67 kilometr trasy© mattik
Przejazd kolejowy© mattik
Trasa z Mierzowic do Wielowsi, jak się okazało, przebiegała przez pola oraz spory odcinek w lesie. Po ostatnich burzach narobiły się tam sporej wielkości kałuże utrudniające lub wręcz uniemożliwiające przejazd. Część kałuż przejeżdżam rowerem spokojnie ale pewnie, pozostałe próbuje obejść bokiem drogi, wszędzie mokro i grząsko..
Bagna w lesie za Mierzowicami..© mattik
Wyjeżdżając z lasu cieszę się jak dziecko, że to już koniec. W oddali widzę dachy domów - cywilizacja! ;)
Kolaż z miejscowości nr 3© mattik
Błotna kąpiel nie służy napędowi w rowerze. Po wyschnięciu napęd skrzypi a całość chodzi strasznie opornie.
Przed Niemstowem wybiła mi druga w życiu przejechana "setka" na rowerze.
Druga setka na rowerze© mattik
Po 6 godzinach i 38 minutach docieram do domu. Wreszcie w domu. Rower jutro idzie do mycia i smarowania bo nie da się jechać.
Wreszcie w domu!© mattik
HRzone - 17%